Większość Polaków chce cen regulowanych. Szokujące wyniki sondażu

Z szokującego badania wynika, że większość Polaków chciałaby zamrożenia cen w sklepach, czyli wprowadzenia ich regulacji. Za takim rozwiązaniem jest aż 80% ankietowanych, przeciwko jedynie 20%. Większość więc nie zdaje sobie sprawy z tego jak opłakane skutki niosłoby za sobą to posunięcie władz.

Tematyka badania wynika z szalejącej drożyzny w sklepach będącej skutkiem najpierw kryzysu po tzw. pandemii a teraz rosyjskiej agresji na Ukrainę. W badaniu Instytutu Badań Pollstar przeprowadzonym na zlecenie „Super Expressu” w dniach 2 i 3 marca bieżącego roku aż 80% z badanych 1041 dorosłych Polaków przyznało, że chciałoby, aby rząd w ramach reakcji na całą sytuację zamroził ceny w sklepach na czas trwania wojennej zawieruchy.

Pytanie w sondażu brzmiało, czy polski rząd powinien zamrozić ceny w związku z trwającą wojną na Ukrainie. Zdrowo myślących Polaków, którzy mniej lub bardziej są świadomi opłakanych skutków tego posunięcia dla gospodarki, jak się okazało było 20% z badanej grupy, czyli niewiele więcej niż 200 osób.

Opłakane i negatywne skutki regulacji cen

Wyniki badania jasno pokazują, na jak niskim poziomie w badanej grupie leży świadomość tego, do czego wprowadzenie tego rodzaju rozwiązania doprowadzi i jakie szkody wywoła w gospodarce i ekonomii. Nie mają tu znaczenia okoliczności jak wojna czy innego rodzaju sytuacje kryzysowe.

Wzrost cen w takich okresach tylko na pierwszy rzut oka jest suchym, chciwym i egoistycznym podejściem. Prawa rządzące ekonomią jednak mówią jasno, że przynosi ono pozytywne skutki. Cena rynkowa stanowi dla klienta informację na temat niedoborów określonych produktów a jednocześnie pozwala na osiągnięcie równowagi pomiędzy popytem a sprzedażą. Ceny regulowane zaś wprowadzają na rynek dóbr dezinformację w tym zakresie, efektem czego są niedobory.

Powrót do PRL?

Historia dowodzi, że kontrola cen zmniejsza ilość dóbr oferowanych przez producentów na sprzedaż. Dodatkowo brak dyscypliny narzuconej wysokimi cenami ten malejący zasób dóbr zdobywają tylko ci, którzy pierwsi ustawią się w kolejkach do sklepów. Klienci ci z kolei nie będą mieli, z uwagi na niższe ceny, żadnych hamulców by robić większe zakupy a nie ograniczać się do niezbędnego minimum, w efekcie czego towaru braknie dla kolejnych klientów, czyli znanych z PRL-u pustych półek w sklepach.

System socjalistyczny a problemy w gospodarce

Jest to problem znany z systemów socjalistycznych. Oczywiście w przypadku wdrożenia tego pomysłu w życie automatycznie władza „walczy” ze skutkami swojej własnej polityki wprowadzając limity ilości danego dobra jakie może w określonym czasie kupić jedna osoba.
Ceny regulowane prowadzą też do tego, że coraz więcej firm musiałoby sprzedawać swoje towary po zaniżonych i nieopłacalnych dla nich cenach. Skutkiem tego byłaby z kolei nierentowność i upadek wielu z nich. Hipotetycznie władze aby zapobiec takiemu rozwojowi wypadków mogłyby wprowadzić dopłaty dla mających problemy firm, jednak to de facto oznaczałoby stopniowe ich uzależnianie od państwa, które w efekcie końcowym mogłoby je przejąć za bezcen po tym, jak właściciele musieli by ogłosić bankructwo.

Problem stanowi też okres przejściowy po ewentualnym wycofaniu się państwa z regulowania cen. Z chwilą ich uwolnienia rynek na nowo zaczyna działać i następuje szybkie urealnienie cen i kosztów, które rosną niezwykle szybko i gwałtownie generując przy tym kolosalną inflację. To z kolei przekłada się na dalsze problemy dla całej gospodarki.

Wyniki sondażu wskazują w sposób jednoznaczny, że elementarna wiedza ekonomiczna u większości respondentów jest na bardzo niskim poziomie. Można mieć tylko nadzieję, że uzyskane w badaniu procenty nie są reprezentatywne dla ogółu polskiego społeczeństwa i ludzie stanowczo sprzeciwili by się takim pomysłom, gdyby obecny rząd chciał sięgnąć po tego rodzaju znane jeszcze z PRL-u rozwiązania rujnujące gospodarkę i prywatną działalność handlową.