Unia domaga się zmian cen paliw na Węgrzech ze względu na różne cenniki dla krajowych i zagranicznych pojazdów.
Brukseli nie podoba się, że Węgry stosują różne ceny paliw dla TIT-ów krajowych i zarejestrowanych za granicą. Tym samym Węgrzy płacą za nią mniej niż kierowcy pojazdów zarejestrowanych w innych krajach. W związku z tym unijny francuski komisarz do spraw rynku wewnętrznego Thierry Breton zagroził, że w przypadku kontynuowania tych praktyk wniesiony zostanie przeciwko Węgrom pozew do unijnego trybunału sprawiedliwości. Eurokrata życzy sobie, aby Węgry zawiesiły te dyskryminujące zagranicznych kierowców działania.
Już na początku roku rząd premiera Viktora Orbana wprowadził zasady, że pojazdy cięższe niż 7,5 tony na numerach krajowych oraz zarejestrowane za granica o wadze powyżej 3,5 tony będą wykluczone z rządowego programu dotacji paliwowych. W myśl tych regulacji krajowi kierowcy tankujący na Węgrzech zapłacą 480 forintów, czyli w przeliczeniu na złotówki, stawkę 5,57 zł za litr co jest najniższą kwotą w całej Unii Europejskiej, podczas gdy ci nieobjęci dotacjami od tamtej pory płacą cenę rynkową.
W odpowiedzi na unijne zarzuty Węgry poinformowały, że rozróżnienie to wprowadzone zostało z uwagi na trwającą „turystykę paliwową”. Przejawiała się ona tym, że cudzoziemcy nagminnie tankowali i ściągali węgierską benzynę po to, by w swoim kraju sprzedać ją z zyskiem. To, jak tłumaczy Budapeszt, generowało wzrost popytu i powodowało szybsze wyczerpywanie się ropy.
Bruksela stoi na stanowisku, że zasady takie są sprzeczne z unijnym prawem. Komisarz Thierry Breton zażądał od gabinetu Viktora Orbana uzasadnienia tego rodzaju rozwiązań oraz informacji przez jaki czas będą one obowiązywały. Komisarz ds. Rynku Wewnętrznego ostrzegł również, że w związku z różnicami cen paliwa może zostać wszczęty wobec Węgier proces z tytułu „uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego”.