Wygląda na to, że stopniowo słabnie fala uchodźców z Ukrainy na pieszym przejściu granicznym w Medyce. Na dworzec kolejowy w Przemyślu docierają kolejne pociągi, jednak w odróżnieniu od sytuacji z ostatnich kilku dni spada ilość podróżujących pieszo i samochodami. Na samym dworcu w hakach i na peronach jest już nieco mniej tłoczno, choć ruch nie maleje jakoś znacząco. Straż Graniczna podaje, że we środę 2 marca odprawionych zostało niespełna 14 tysięcy osób z Ukrainy, co stanowi kilkukrotny spadek względem średniej z ostatnich dni.
Paszportowy punkt odpraw ulokowany został na przemyskim dworcu kolejowym, a formalności w związku z ilością napływających uchodźców zostały uproszczone by wszystko przebiegało szybko i sprawnie. Wszystkie stanowiska działały pełną parą, a w niektórych pracowało po dwóch funkcjonariuszy Straży Granicznej.
Na miejscu obecny był też lekarz weterynarii w Inspekcji Weterynaryjnej z Przemyśla, który czipował przybywające z Ukraińcami zwierzęta. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin na peronach pojawia się coraz więcej ukraińskich uchodźców, którym towarzyszą zwierzęta, a którym organizacja wyjazdu do Polski zajęła więcej czasu. Więcej jest nie tylko osób z psami na smyczach ale też starszych oraz matek z niepełnosprawnymi dziećmi. Mimo wszystko odprawa i wszystkie inne czynności przebiegają sprawnie, bowiem do żołnierzy WOT z pomocą dołączyli strażacy Państwowej Straży Pożarnej i ochotniczych jednostek a także straż miejska.
O ile na dworcu wciąż jest mnóstwo ludzi o tyle znacznie zmalał ruch na pobliskim pieszym przejściu granicznym w Medyce. W pierwszych dniach kryzysu kolejka ciągnęła się do Mościsk a czasem nawet do odległego o 80 km Lwowa, to już we środę nie było zatorów drogowych na tym odcinku dojazdowym. Ruch się zdecydowanie zmniejszył. Przyczyn może tu być kilka, od ostrzału części kraju po wczesną godzinę policyjną, która utrudnia podróżowanie. Wiele osób decyduje się też na jazdę pociągiem.
Ze strony ukraińskiej zostały przez pograniczników uproszczone procedury, a w przypadku kobiet z dziećmi często w ogóle nie ma kontroli lub jest ona symboliczna.