Jeszcze nie zaczęła się na dobre odbudowa Pałacu Saskiego a już ze środków na ten cel wydano pokaźne sumy. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że środki wydano na cele zupełnie nie związane bezpośrednio z budową.
Spółka tylko na papierze
Nie jest to nowa ani zaskakująca praktyka, bowiem podobnie rzecz miała się na przykład ze spółką zajmującą się budową elektrowni atomowej, która przez całe lata posiadała tylko zarząd, którego utrzymanie pochłaniało niemałe środki. Podobnie rzecz ma się teraz, w przypadku rządowej spółki, która ma odpowiadać za odbudowę Pałacu Saskiego. Przedsięwzięcie tym razem rozpoczęło się podobnie. Z budżetu przyznanego spółce spore kwoty wydano już na wynajęcie siedziby na biuro, zakup drogich limuzyn i przyznanie zarządowi spółki wysokich pensji. W takim więc stylu zaczyna się szumnie zapowiadana odbudowa Pałacu Saskiego.
Wiadomo, że w sumie odbudowa obiektu ma pochłonąć gigantyczną sumę 2,4 miliarda złotych. Dla porównania za tą sumę dałoby się uratować około tysiąca innych potrzebujących renowacji zabytkowych obiektów. Co do zasady budowa ma być finansowana z dobrowolnej zrzutki Polaków, jednak nie jest tajemnicą, że na ten cel pójdą też pieniądze z podatków, które już nie są pobierane dobrowolnie.
Wydatki na cele spółki
Wśród pierwszych działań, jakie podjęto odnośnie odbudowy Pałacu Saskiego, Pałacu Brühla oraz kamienic ulokowanych przy ulicy Królewskiej w Warszawie było wynajęcie na siedzibę biura około 900-metrowego lokalu w biurowcu Centrum Królewska u zbiegu ulic Marszałkowskiej oraz Królewskiej. Oprócz tego powołano oczywiście zarząd a w ślad za tym idą kolejne wydatki na wynagrodzenia w wysokości 29 tysięcy zł brutto miesięcznie. Nie liczą się do tego jednak nagrody i premie, a te każdy zarząd lubi sobie przyznawać w odczuciu samozadowolenia za dobrze wykonaną we własnym mniemaniu pracę.
To jednak nie koniec. Aby wygodnie podróżować z biura do odległego o 600 metrów budowy urzędnicy zamówili dla siebie luksusowe limuzyny. W tym celu ogłoszono przetarg z wysokimi wymaganiami jeśli chodzi o te pojazdy. Muszą to być koniecznie auta elektryczne o mocy nie mniejszej niż 170 KM utrzymane w kolorystyce szarej lub czarnej o metalizowanym albo perłowym lakierze i bogato wyposażone w dodatki takie jak bezpłatna aktualizacja nawigacji oraz 6 poduszek powietrznych. Jest oczywistością, że samochody spełniające te wymogi nie będą tanie, a to oznacza, że ich zakup pochłonie pokaźne kwoty.