Rekordowa inflacja za styczeń w strefie euro

Nie tylko Polska zmaga się z rosnącą inflacją. Jej rekordowe poziomy zanotowała w styczniu także strefa euro.

W miesiącu styczniu inflacyjny wskaźnik strefy euro wystrzelił w górę znacznie powyżej celu inflacyjnego założonego przez Europejski Bank Centralny. EBC prognozował inflację na poziomie 2% podczas gdy rzeczywistość ponad 2,5-krotnie przekroczyła oczekiwania i wyniosła 5,1%. Za ten wzrost w zdecydowanej większości odpowiada przede wszystkim wzrost cen energii, jaki zaczął się jeszcze w grudniu ubiegłego roku. W samym styczniu ceny energii zwiększyły się o 28,6%. Wobec grudnia, kiedy odnotowano wartość 25,9% co stanowi wyraźny wzrost, miesiąc do miesiąca.

Najnowsze dane opublikował we środę 2 lutego Eurostat. Pokazały one, że wskaźnik inflacyjny pobił w styczniu kolejny rekord i wykracza on daleko powyżej przyjętych wcześniej założeń.

Wzrost cen energii odpowiedzialny za większość tego wzrostu wymusił na unijnym komisarzu ds. energii odniesienie się do całej sytuacji. Stwierdził on, że na załagodzenie skutków wzrostów cen energii nie ma jednego rozwiązania i potrzebne są szerokie, kompleksowe działania.
Osiągnięty poziom 5,1% jest najwyższy, jaki od stycznia 1997 roku odnotował europejski urząd statystyczny. Rozpoczęte wtedy pomiary dotyczyły 19 krajów europejskich, które przyjęły później wspólną walutę euro. Styczeń 2022 roku do drugi z kolei rekordowy miesiąc. W grudniu wskaźnik ten wynosił bowiem 5%.

Zdaniem ekspertów rozwiązaniem, przynajmniej częściowym, mogłaby być silniejsza presja na EBC, którego rada ma się spotkać już we czwartek 3 lutego. Oczekiwania ekspertów są takie, żeby rada powstrzymała się od podwyższania stóp procentowych bowiem spowodowało by to realne spowolnienie w gospodarce. Odbiło by się to niekorzystnie także na sytuacji najmocniej zadłużonych krajów i firm powodując wzrost kosztów kredytów.

W obecnej sytuacji EBC zdaje się uspokajać, że wzrost inflacji ma charakter tymczasowy i przejściowy, i powinna ona zacząć spadać w roku 2023. Bank zakłada więc, że w roku bieżącym będziemy mieli szczytowe wzrosty, po których trend się odwróci i inflacja zacznie spadać.