Mołdawia nie jest w stanie się obronić. Prezydent kraju przyznaje

Prezydent Mołdawii przyznała wprost, że jej kraj nie posiada obecnie armii zdolnej do walki na wypadek ewentualnej agresji.

Wypowiedź Mai Sandu, mołdawskiej głowy państwa w kontekście trwającego konfliktu na Ukrainie nabiera szczególnego charakteru. W kraju nasilają się obawy związane z ryzykiem eskalacji konfliktu w Naddniestrzu. Mołdawia obawia się rozszerzeniem ukraińskiej wojny na swoje terytorium.

Mołdawia bez możliwości obronnych

Prezydent przyznała, że od 30 lat mołdawska armia nie posiada odpowiedniego uzbrojenia oraz sprzętu wojskowego. Wojna tuż za granicą uświadomiła władzom kraju konsekwencje wieloletnich zaniedbań. Podczas wystąpienia w uroczystość Dnia Flagi Narodowej Mołdawii prezydent podkreśliła, że ten stan rzeczy musi ulec zmianie. Nie może być bowiem dłużej tak, że kraj nie posiada „skutecznej ochrony przed zagrożeniami”, nie rozwija odpowiednich zdolności militarnych, nie tworzy krytycznych elementów infrastrukturalnych ani nie dba o społeczną odporność na ewentualny konflikt zbrojny.

Maia Sandu podkreśliła, że każdy kraj posiadający dobrze wyszkoloną armię może być bardziej pewny siebie i ma większa swobodę w kwestii wyboru strategicznego. Podsumowała swoją wypowiedź deklaracją stworzenia profesjonalnej i nowoczesnej armii dodając, że będzie to „inwestycja w bezpieczeństwo i obronę kraju”, co jest ważne szczególnie teraz, gdy wojna trwa tuż za granicami.

Niespokojnie w Naddniestrzu

W samym Naddniestrzu, mołdawskim regionie autonomicznym od początku bieżącego tygodnia mają miejsce incydenty, które zdaniem ukraińskiego wywiadu są rosyjskimi prowokacjami. Władze regionu podały w poniedziałek 25 kwietnia, że w stolicy Tyraspolu doszło do ataku z użyciem granatnika. Potwierdziło to regionalne ministerstwo bezpieczeństwa narodowego. Dzień później z kolei tamtejsze MSW poinformowało o dwóch eksplozjach koło wieży radiowej w miejscowości Maiac niedaleko ukraińskiej granicy. Regionalna Rada Bezpieczeństwa twierdzi również, że zaatakowano także jednostkę wojskową w Parkanach pod Tyraspolem, a strzały odnotowane zostały też nieopodal miejscowości Cobasna, w której ulokowany jest rosyjski skład amunicji.

Władze Naddniestrza w Tyraspolu winą za ataki obarczyły Ukrainę. Kijów jednak odpiera zarzuty twierdząc, że rosyjskie służby usiłują wciągnąć ten autonomiczny region w wojnę przeciw Ukrainie.