Ta informacja ani trochę nie zaskoczy każdego, kto regularnie śledzi narastającą od kilkunastu miesięcy sytuację związaną z pandemią. Od dłuższego czasu było już oczywiste, że na dwóch dawkach preparatu na covid się nie skończy, a obiecany powrót do normalności nie nastąpi. Wyśmiewani, nazywani wyznawcami i tropicielami teorii konspiracji uważni obserwatorzy okazuje się niezbicie, że mieli rację bowiem właśnie w Izraelu pojawiła się zapowiedź masowego podawania czwartej już dawki specyfiku.
Przypomnijmy, że w lipcu bieżącego roku ten kraj położony w Palestynie rozpoczął podawanie swoim obywatelom dawki numer trzy, zwanej popularnie tzw boosterem. Teraz „drugiego boostera” mają w pierwszej kolejności otrzymać ci, którzy jako pierwsi tamta wakacyjną. Izrael wdrożył system segregacji sanitarnej i na pasową skalę dyskryminuje oraz ogranicza się prawa osób, które w wyznaczonym przez tamtejszy rząd czasie nie zgłoszą się po kolejny zastrzyk. We wrześniu zaczęły tracić ważność „paszporty” covidowe tych osób, które nie zaszczepiły się trzecia dawką. Zostawali oni z dnia na dzień obywatelami drugiej kategorii i odbierano im dostęp do szeregu usług publicznych oraz wstępu w miejsca takie jak restauracje, kina, teatry i inne, gdzie przebywa mnóstwo ludzi.
Mimo jednego z najwyższych wskaźników wyszczepienia populacji minionej doby Izrael zanotował pokaźną ilość, aż 614 nowych przypadków zakażeń, co ma być, w opinii tamtejszych ekspertem dowodem na wzbieranie trwającej aktualnie kolejnej fali. Poprzednie wzrosty miały miejsce we wrześniu, jednak po chwilowym uspokojeniu w kolejnym miesiącu sytuacja ponownie się zaostrza. W oficjalnych komunikatach podano informację, iż we wspomnianej ilości zakażonych potwierdzono, że siedem osób miało groźnie brzmiący wariant omoiokron, natomiast u kolejnych 27-iu osób istnieje podejrzenie jego obecności. Trzy osoby z potwierdzonym nowym wariantem, zgodnie z komunikatem, były w pełni zaszczepione.