Hokeista Boris Sadecki nie żyje

Przełom października i listopada 2021 roku okazał się smutnym czasem dla słowackiego klubu hokejowego Bratysławą Capitals z Bratysławy. Zmarł bowiem wtedy grający od niedawna w barwach zespołu 24-letni napastnik Boris Sadecki.

Tragedia wydarzyła się podczas piątkowego meczu 29 października rozgrywanego pomiędzy Dornbirnem a Bratysławą Capitals w austriackim turnieju ICEHL. Zawodnik w trakcie spotkania, pod koniec trzeciej tercji niespodziewanie zasłabł i stracił przytomność upadając na taflę lodowiska. Mecz został przerwany a zawodnika poddano niezwłocznie reanimacji. Przewieziono go niezwłocznie do najbliższego szpitala w Dornbirnie w Austrii. Opublikowany niedługo później komunikat informował, ze stan sportowca jest poważny lecz jednak stabilny.

Dobre wieści jednak wkrótce ustąpiły tragicznym. Po zaledwie kilku dniach słowacki klub oficjalnie poinformował, że zawodnik jednak zmarł przegrywając walkę o życie. Zarząd klubu i koledzy z wielkim bólem i żalem przekazali informację o nagłej i niewyjaśnionej śmierci Borisa Sadecky’ego, składając jednocześnie najgłębsze kondolencje rodzinie oraz jego przyjaciołom z powodu niepowetowanej straty. Klub uzgodnił z rodziną zawodnika, że nie będzie publikować szczegółów ani dodatkowych informacji. Zawodnika oficjalnie pożegnał Dusan Pasek, dyrektor sportowy Bratysława Capitals.

Boris Sadecki miał zaledwie 24 lata i był obiecującym młodym sportowcem. Urodził się 20 kwietnia 1997 roku w słowackim Trenczynie. W bratysławskim klubie grał od niedawna. Dołączył do zespołu latem bieżącego roku rozgrywając w nim w sumie 11 spotkań w ICEHL. Kilka spotkań rozegrał wcześniej w krajowej ekstralidze a także był związany ze Slovana Bratysława w KLH, z którym brał udział w 52 spotkaniach.
Choć nie zostały podane bliższe szczegóły związane z przyczyną śmierci zawodnika niejeden fan i kibic podejrzewa, że powodem mógł być powodujący zakrzepy i zatory preparat na covid. Nie podano, czy Sadecki się szczepił czy nie, jednak podejrzenia te nie są bezpodstawne, bowiem nie był to pierwszy przypadek sportowca, który nagle zmarł.