Naukowcy często w swoich badaniach zadają pytania typu „co by było, gdyby”. Tym razem zajęli się wciąż powracającego zagrożenia wojną nuklearną. Jakie miałaby konsekwencje dla ludzkości? Jak się okazuje, straszniejsze niż sądzono wcześniej.
„Nuklearna zima”
I w jakiś sposób część ludzkości da radę przeżyć, nie czeka jej pomyślny los. Dymy z pożarów to tylko jedna z przeciwności, z jakimi musieliby się zmierzyć. Eksplozje bombowe wyniosą do atmosfery ogromne ilości pyłu, które w efekcie zablokują światło słoneczne. Ochłodzenie Ziemi w taki sposób nigdy nie wychodzi na dobre ani samej Planecie, ani jej mieszkańcom.
Symulacje konfliktów
Gdyby wybuchła wojna nuklearna między Indiami a Pakistanem, do atmosfery dostałoby się około 5 milionów pyłów. Te, idąc za szacunkami naukowców, opadłyby na ziemię w ciągu 1 roku, a przez ten stan poziom ozonu w stratosferze opadłby o 25%. I ten stan utrzymywałby się przez 12 lat.
Konflikt na większą skalę, np między Stanami Zjednoczonymi a Rosją, doprowadziłby do jeszcze większych zniszczeń. Do atmosfery dostałoby się około 150 milionów ton pyłów, które zanieczyszczą niebo przez 8 lat. W konsekwencji warstwa ozonowa byłaby zniszczona w 75% i realnie zagrażała pozostałemu po wybuchach życiu na ziemi.
Kiedy powrót do równowagi?
Naukowcy nie są co do tego zgodni. Jedni szacują, że taki stan mógłby się utrzymywać przez 10 lat, inni wspominają o zgubnych skutkach nawet przez 20 albo 30 lat. Jednak opadnięcie pyłu to nie największa bolączka. Tlenek azotu, który wytrąca się podczas wybuchu, naruszy warstwę ozonową. W konsekwencji promieniowanie UV będzie szkodzić wszystkim organizmom żywym. Zaćma, nowotwory skóry oraz zdecydowanie mniejsze plony to będzie nowa codzienność w świecie po wybuchu bomby atomowej.
Patrząc na wyniki badań, lepiej jednak dla nas wszystkich, aby nigdy nie doszło do konfliktu zbrojnego z udziałem bomby atomowej. Przez to zniszczeniu ulegnie nie tylko świat, w jakim żyjemy, ale i dobra przyszłość dla następnych pokoleń.