Aleksandr Łukaszenka zmienia front. Rzeczywistość czy trik propagandowy?

W ostatnim czasie coraz więcej wypowiedzi Aleksandra Łukaszenki jest przynajmniej dwuznacznych. Zdają się one sugerować, że przywódca Białorusi delikatnie próbuje zmieniać front i na powrót lawirować pomiędzy wschodem a zachodem.

Prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszanka coraz częściej zaskakuje wypowiedziami na temat Ukraińców, których nikt by się po nim nie spodziewał. W ostatnim czasie w swoich przemowach, w kontrze do rosyjskiej narracji, stara się unikać jednoznacznych twierdzeń, że ukraińscy żołnierze to naziści. Białoruskiemu przywódcy zdarzało się też publicznie wyrażać podziw dla armii ukraińskiej.

Co uważniejsi obserwatorzy wieloletnich działań Łukaszenki bez trudu dostrzegą jego skłonność do lawirowania i gry na dwa fronty. Od początku wojny na Ukrainie można było mieć wrażenie, że białoruski przywódca wybrał ostatecznie stronę, po której stoi, czyli Rosję. W efekcie tego palił kolejne mosty do porozumienia z zachodem.

Pogłoski i spekulacje o zmianie frontu przez Łukaszenkę wydają się kompletnie nie pasować do twierdzeń o włączeniu Białorusi do Federacji Rosyjskiej i coraz głębszej współpracy obu państw w ramach Związku Białorusi i Rosji. Dodatkowo Białoruś, podobnie jak Rosja, została objęta zachodnimi sankcjami, w efekcie czego wydaje się, że Łukaszenka może szukać sojuszników jedynie na kierunku wschodnim.

W kontekście wojny przywódca Białorusi powtarzał od początku narrację Kremla, jednak w trakcie jednego z ostatnich spotkań z dziennikarzami polityk starał się być bardziej neutralny. Unikał nazywania ukraińskich żołnierzy nazistami twierdząc, że obecność nazistów w armii ukraińskiej jest w zasadzie pytaniem filozoficznym. Białoruskiemu prezydentowi zdarzyło się też zauważać potęgę wojska ukraińskiego. Łukaszenka zapewnia też o swojej niechęci do uczestnictwa w wojnie na Ukrainie, jednakże w kontekście pomocy, jakiej Białoruś udzieliła ona Rosji choćby przy okazji szturmu na Kijów jego twierdzenia i deklaracje wydają się nie być do końca wiarygodne i jest bardzo możliwe, że jest to tylko kolejna odsłona gry na dwa fronty, jaką od lat prowadzi Aleksandr Łukaszenka.