Na terenie zakładów chemicznych Azot w ostrzeliwanym Siewierodoniecku w podziemiach ukrywa się około 800 osób. Jest to swego powtórka tego, co działo się wcześniej w Mariupolu. O ukrywających się na terenie zakładów ludziach poinformował szef administracji w obwodzie ługańskim we wschodniej części Ukrainy, Serhij Hajdaj. W Siewierodoniecku aktualnie toczą się zacięte walki. Miasto jest ostrzeliwane przez Rosjan z artylerii.
W wywiadzie dla CNN Hajdaj poinformował, że w starych poradzieckich schronach w podziemiach zakładów Azot przebywają cywile, którzy mimo apelu władz nie ewakuowali się z miasta. Dodał, że w grupie około 800 osób są też dzieci, choć jest ich niewiele. Z drugiej strony konfliktu płynie jednak, podobnie jak w przypadku Mariupola zgoła przeciwna narracja, która mówi, że cywilom nie pozwolono opuścić terenu zakładów. Bojówkarze określani przez Moskwę jako terroryści i naziści mają używać zatrzymanych cywilów jako żywych tarcz dla własnych celów.
We czwartek 2 czerwca władze obwodu donosiły, że z zakłady Azot uderzyła kolejna już rosyjska rakieta. Zgodnie z ich relacją trafić miała ona w budynek, w którym przechowywano metanol. Lokalni włodarze podkreślają, że przemysłowe dzielnice miasta wciąż są kontrolowane przez armię ukraińską, mimo że już dzień wcześniej informowano, że Rosjanie opanowali już większość, około 80% miasta. Informował o tym w środowy wieczór portal Hromadske.
31 maja, jak twierdzi Hajdaj podczas nalotu wojsk rosyjskich trafiona miała zostać cysterna z kwasem azotowym. Siły ukraińskie miały też w mieście wziąć do niewoli sześciu żołnierzy rosyjskich podczas operacji w ramach prowadzonego kontrataku. Ołeksandr Motuzjanyk, rzecznik ministerstwa obrony Ukrainy przekazał, że aktualnie siły rosyjskie koncentrują się na zajęciu nie tylko Siewierodoniecka ale też okolic Lisiczańska a docelowo ba zajęciu całego obwodu ługańskiego.