Śmierć 26-latka po przyjęciu preparatu na covid

Jest ewidentny dowód na związek tzw. szczepienia na covid z zapaleniem mięśnia sercowego. Po przeprowadzonej sekcji zwłok nie ma wątpliwości, że za przedwczesną śmierć 26-latka z Dakoty Południowej odpowiada preparat firmy Pfizer określany mianem szczepionki.

Do tragedii doszło 12 listopada ubiegłego roku. Zaledwie cztery dni wcześniej 26-letni Joseph Keating przyjął trzecią dawkę preparatu firmy Pfizer. Skandaliczne w tym wszystkim jest to, że pomimo stwierdzenia przez lekarza bezpośredniego związku pomiędzy iniekcją eksperymentalnego preparatu a zgonem ofiary sprawą nie chce zająć się CDC. Odmawia też amerykański resort zdrowia mimo że od śmierci minęły już ponad 2 miesiące. Rodzina została więc pozostawiona sama sobie.

Historia trafia do mediów

Rozżalona matka zmarłego, Cayleen poszła ze swoją tragiczną historią do mediów. W rozmowie z „The Defender” szczegółowo opisała ona przypadek swojego syna zaznaczając, że nie miał on żadnych objawów wskazujących na możliwość wystąpienia zapalenia mięśnia sercowego. Joseph Keating miał się uskarżać jedynie na zmęczenie, bóle mięśni oraz podniesione tętno. Kobieta wyznała w rozmowie, że mimo upływu już ponad 2 miesięcy czasu od tragedii to ani Centrum ds. Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) ani resort zdrowia nie przeprowadził w sprawie rzetelnego dochodzenia, nie skontaktowało się z patologiem, który dokonał autopsji jej syna ani nie zażyczyło sobie dostępu do związanej z nią dokumentacji medycznej, zawierającej potwierdzenie zgonu 26-latka na skutek przyjęcia tzw. szczepionki.

Protokół z sekcji zwłok zawierał informację, że Joseph Keating zmarł na skutek wieloogniskowego zapalenia mięśnia sercowego obejmującego lewą komorę serca oraz przegrodę międzykomorową. W dokumencie czytamy, że do zgonu znacząco przyczyniła się przyjęta niewiele wcześniej kolejna dawka preparatu firmy Pfizer. Zawarto tam też wzmiankę o innych podobnych odnotowanych przypadkach zapalenia mięśnia sercowego u młodych mężczyzn w wielu od 16 do 29 lat oraz fakt, że występują one między 3 a 5 dniem po iniekcji powodując dysfunkcję lewej komory.

Tragedia matki i syna

Matka zmarłego uprzedzając wszelkie insynuacje wyznała, że jej syn był „pro-szczepionkowy” oraz musiał przyjąć tzw. szczepionkę w związku z charakterem swojej pracy i środowiskiem, w którym przebywał. Pierwszą dawkę Joseph Keating przyjął 26 marca a drugą 16 kwietnia 2021 roku. Zastrzyk numer trzy otrzymał 8 listopada. Po pierwszych dwóch iniekcjach nie miał żadnych objawów i niepożądanych odczynów. Po trzeciej uległo to zmianie.

Objawy jednak tym razem nie wystąpiły od razu a dopiero po 72 godzinach. 11 listopada we czwartek chłopak w rozmowie telefonicznej z matką skarżył się na ból gardła. Na nic zdały się pastylki oraz przygotowany przez matkę cydr jabłkowy, które wziął kolejnego dnia ze sobą do pracy. Po zaledwie 2 godzinach z uwagi na zmęczenie poprosił matkę by go odebrała z pracy, jednocześnie dalej odczuwał ból gardła, do którego doszły bóle mięśni.

Kolejnego dnia Joseph Keating również wziął wolne z uwagi na ogólnie złe samopoczucie. Matka odwiedziła go w domu i ponieważ jest pielęgniarką była w stanie stwierdzić, że jej syn nie wygląda na chorego a jedynie zmęczonego. Jej czujność uśpiły też informacje znalezione w internecie, gdzie podobne reakcje opisywało wiele osób po iniekcji preparatu.

Tragiczny finał

Cayleen zmierzyła synowi temperaturę i tętno. Sądziła, że 38 stopni i tętno 112 są związane z gorączką. Podała mu więc środek przeciwgorączkowy. Dalej sprawy potoczyły się błyskawicznie w złym kierunku. Po kilku godzinach matka dowiedziała się z otrzymanego sms-a, że gorączka spadła. Ponowne badanie około 16.30 feralnego dnia wykazało wysycenie krwi tlenem na poziomie 100% i nadal podwyższone tętno. O 17 mężczyznę odwiedził ojciec, który zjadł z nim kolację, która zakończyła się około 18. Zaledwie 2 godziny później Joseph Keating już nie żył. Zainstalowana na jego telefonie aplikacja mierzyła tętno do samej śmierci, co stanowi cenne źródło danych i dowodów w sprawie śmierci. Mężczyznę znaleziono martwego rano kolejnego dnia na jego własnej leżance. Nic nie wskazywało na to, by spodziewał się najgorszego. Śledztwo wykluczyło tez udział w incydencie osób trzecich.

Sekcja zwłok

Ponieważ wstępne badania nic nie wykazały, a serce zmarłego wyglądało normalnie patolog postanowił wykonać 22 slajdy, żeby zobaczyć, co może znaleźć. Po ich obejrzeniu okazało się, że serce mężczyzny nosi ślady ciężkiego zapalenia a skala zniszczeń wywołanych przez tzw. szczepionkę wskazywała na wieloogniskowe zapalenie mięśnia sercowego. Zaatakowana była cała przegroda oraz komory. Patolog nie miał najmniejszych wątpliwości, że ofiara zmarła na skutek iniekcji preparatu Pfizera.

Brak reakcji CDC i resortu zdrowia USA

Rodzina zmarłego oraz patolog złożyli raporty do Vaccine Adverse Event Reporting System (VAERS) jednakże do dnia dzisiejszego nie skontaktował się z nimi nikt z CDC w sprawie zgonu Josepha. Jak informuje 'The Defender” warunkiem, aby CDC skontaktowało się z osobami lub rodzinami osób, które doznały po zastrzyku mRNA zapalenia mięśnia sercowego, jest, oprócz złożenia raportu do VAERS, spełnienie określonych warunków jeśli chodzi o objawy. Tylko pacjent mający takie objawy jak ból w klatce piersiowej, skrócony oddech i uczucie szybko bijącego, walącego, trzepoczącego serca spełnia ustaloną przez CDC definicję. Muszą być także przeprowadzone testy medyczne, które potwierdzają diagnozę zapalenia mięśnia sercowego oraz wykluczające inne przyczyny. Te wymagania powodują, że Joseph Keating nie kwalifikuje się do ustalonej przez CDC definicji „przypadku” gdyż nie miał zdiagnozowanego zapalenia mięśnia sercowego oraz nie wystąpiły właściwe dla niego objawy.

Jak dotąd sprawę konsekwentnie ignoruje także resort zdrowia Stanów Zjednoczonych, który zasłania się działaniami i procedurami CDC. Według ojca zmarłego 26-latka rodzinie kazano czekać na dalsze działania w związku z tą tragedią.