Wydaje się, że po fali protestów w Niemczech przeciwko planowanemu przymusowi szczepień na covid następuje odwrót i stopniowe wycofywanie się nowego rządu od tych planów. Pomysł ten stoi pod coraz większym znakiem zapytania.
Nowa ekipa rządząca za Odrą początkowo zapowiadała wdrożenie bezwzględnego obowiązku tzw. szczepień na covid, jednak teraz coraz wyraźniej zdają się wycofywać z tych zamiarów. Możliwe, że jest to efekt masowych i ciągłych protestów, choć niewykluczone, że miały tu wpływ także inne czynniki.
Niemiecki dziennik „Tagesspiegel” powołując się na źródła rządowe podaje, że powszechny obowiązek nie będzie poddawany pod głosowanie co najmniej do końca marca, jednak nie wiadomo co będzie w kolejnym okresie. Jest to wyraźny odwrót od wcześniejszych zapowiedzi nowej władzy, która tuż po objęciu rządów zapowiadała niezwłoczne wdrażanie rozwiązań prawnych w tym kierunku, by tzw. szczepienia na covid było obowiązkowe. Na chwilę obecną politycy rządzący w Niemczech zdecydowali się na zorganizowanie szerokiej debaty w Bundestagu.
Różnice w podejściu widać w obrębie koalicji rządzącej. Do powszechnego obowiązku nie jest przekonana koalicyjna FDP. Jej liderzy już zapowiedzieli, że podczas ewentualnego głosowania nad tego rodzaju projektem nie będzie dyscypliny partyjnej. Większość parlamentarzystów tego ugrupowania jest przeciwko temu rozwiązaniu.
Coraz wyraźniej więc Niemcy wciskają mocno hamulec jeśli chodzi o kwestię przymusu. Widać, że zapał w tym zakresie w nowej ekipie rządzącej opada a sytuacja ewoluuje w kierunku rozłożenia całego procesu w czasie. Komentatorzy życia politycznego zmianę trendu wyraźnie łączy zmianę podejście z nieustającą falą masowych protestów w całym kraju, w których przeciwnicy kowidowej polityki wyrażają stanowczy i zdecydowany sprzeciw. Niemcy są już wyraźnie też zmęczeni przeciągającą się sytuacją co udziela się także władzy, która jednak musi się liczyć z masowymi reperkusjami swoich decyzji.