Megaafera wokół niemieckiej fundacji klimatycznej. Wszelkie dokumenty zaginęły

W Niemczech wybuchła poważna afera wokół jednej z fundacji klimatycznych. Podczas próby jej prześwietlenia okazało się, że wszelkie dokumenty zniknęły bez śladu.

O sprawie napisał niemiecki dziennik „Welt”. Gazeta usiłowała dotrzeć do jakichkolwiek dokumentów na temat fundacji chcąc prześwietlić jej działalność, jednak okazało się to niemożliwe ponieważ wszystko zniknęło i nie ma sposobu aby dotrzeć do materiałów i dokumentów z fundacją, która miała się oficjalnie zajmować kwestiami klimatycznymi.

Tajemnicza fundacja znika bez śladu

Wszystko wzięło się stąd, że pojawiły się wątpliwości, czym naprawdę zajmuje się powołana na początku ubiegłego roku w Meklemburgii-Pomorzu Przednim fundacja i jakie są prawdziwe powody jej funkcjonowania. Próba ustalenia faktów na jej temat spełzła na niczym. Jedyne co zdołano ustalić to to, że akta na temat powstania i działalności tajemniczej fundacji klimatycznej przepadły bez śladu. Nie ma więc możliwości weryfikacji podejrzeń ani tego, jaki był stopień i rodzaje wpływu strony rosyjskiej na landową politykę w kwestii tej organizacji. Starania o pozyskanie najważniejszych dla sprawy dokumentów odnośnie jej powstania są zwyczajnie bez szans na powodzenie.

Dziennik „Welt” sugeruje, że w całej sprawie warte zbadania są nie tylko okoliczności powstania organizacji, ale i budzące spore wątpliwości założenia, gdyż oficjalnie zajmować się ona miała ochroną środowiska oraz klimatu. Tym co udało się ustalić jest fakt, że fundacja powstała na początku 2021 roku dzięki wielomilionowym darowiznom ze strony spółki zależnej rosyjskiego koncernu państwowego Gazprom, spółki Nord Stream 2 AG. Jej prawdziwe zadanie prawdopodobnie polegać miało na pomocy finansowej w celu ukończenia budowy gazociągu Nord Stream 2, który to projekt blokowały sankcje USA.

Śledztwo parlamentarne

Sprawą zajął się landowy parlament z Meklemburgii-Pomorza Przedniego, a jego posłowie z partii chadeckiej CDU, Zielonych oraz liberalnej FDP powołali w tym celu komisję śledczą, która ma zająć się wyjaśnianiem kontrowersji związanych z fundacją – widmo. Partia FDP z opozycji mówi wprost o podejrzeniu prób tuszowania i celowego niszczenia informacji oraz dokumentacji. Jej lider Rene Domke mówi, że członkowie ugrupowania są „zdumieni” faktem, iż wszystkie materiały związane z założeniem organizacji zaginęły i dodaje, że fakt ten rodzi automatycznie szereg kolejnych pytań.

Jak się niedawno okazało niemożliwe do odnalezienia są także jakiejkolwiek dokumenty podatkowe tejże fundacji w tamtejszym urzędzie skarbowym. Jak napisał „Welt am Sonntag” zaginione dokumenty prawdopodobnie wkrótce zainteresują wymiar sprawiedliwości, przede wszystkim z uwagi na skalę nadużyć i dziwnych okoliczności związanych z fundacją i jej funkcjonowaniem. Gazeta od około dwóch miesięcy usiłuje uzyskać dostęp do zaginionych akt, jednak wciąż jej działania są nieskuteczne. Jeden z berlińskich prawników Christoph Partsch, który reprezentuje redakcję gazety oświadczył, że w tym przypadku coraz bardziej uzasadnione staje się podejrzenie, że dokumenty są celowo ukrywane, a to jest już czynem karalnym.