Masowa „awaria” samochodów na stacji Orlen. Nietypowa forma protestu

Na jednej ze stacji paliw Orlen w Bielsku – Białej w niedzielę 5 czerwca doszło do nietypowej sytuacji. Auta zaczęły się masowo „psuć” na widok rosnących cen. Cała akcja, jak nietrudno zgadnąć była spontanicznie zorganizowanym przez kierowców happeningiem o charakterze protestu przeciwko rosnącym w szaleńczym tempie cenom paliw na stacjach benzynowych. Choć wzrosty cen widoczne są na każdej stacji, ten specyficzny protest odbył się na jednej należącej do kontrolowanego przez rząd PKN Orlen.

O wydarzeniu jako jeden z pierwszych napisał portal tarnogorski.info. W niedzielę 5 czerwca w godzinach okołopołudniowych doszło, jak stwierdzono, do dość nietypowej koincydencji. Kierowcom, którzy wjeżdżali swoimi samochodami na jedną z bielskich stacji należących do rządowego Orlenu zaczęły się nagle „psuć” pojazdy zmuszając ich do zatrzymania. W ten sposób wjazd na stację został czasowo zablokowany. Kierowcy w żartach tłumaczyli, że ich pojazdy prawdopodobnie stanęły dlatego, że „zobaczyły” na pylonach aktualne ceny paliwa.

Jeden z kierowców „zepsutych” pojazdów nazwał zdarzenie „dziwnym zbiegiem okoliczności” bowiem prawidłowo działające auta z chwilą gdy wjeżdżały na stację należącą do Orlenu nagle same z siebie zaczynały się „psuć”. Jak się okazało cała akcja była spontanicznie zorganizowanym protestem kierowców, który miał pokazać problem wysokich cen paliw bynajmniej nie tylko na stacjach rządowego koncernu.

Jak zrelacjonował jeden z uczestników protestu uczestniczyło w nim kilkunastu kierowców. Dodał, że ich „naprawa” trwała około godziny. Przez pewien czas właściciele aut próbowali je z powrotem uruchomić. Dopiero gdy na miejsce przyjechała policja wszystkie stojące auta, w sposób równie tajemniczy jak wcześniej stanęły, tak teraz odpaliły i ruszyły z miejsca. Policja nie musiała zatem podejmować żadnej interwencji, wystawiać kierowcom mandatów ani nawet upomnień.

Na koniec policjanci i kierowcy pożegnali się kulturalnie uściskiem dłoni. Jeden z funkcjonariuszy stwierdził, że nic się nie wydarzyło, a patrol przyjechał, ponieważ policjanci mają taką pracę.