Kłamstwo ma krótkie nogi. Dotyczy to również naukowców zajmujących się…kłamstwem!

Ostatnio w świecie nauki wybuchł ogromny skandal. Jak inaczej nazwać fakt, że naukowiec zajmujący się badaniami nad uczciwością, sam sfabrykował dowody na poparcie swojego eksperymentu?

Sprawa Dana Ariely

To znany ekonomista i profesor Uniwersytetu Duke. Specjalizuje się w psychologicznych mechanizmach, jakie mają ogromny wpływ na zjawiska ekonomiczne. Dzięki nowatorskiemu podejściu oraz nietuzinkowym eksperymentom uzyskał tytuł profesora. Jego książki przyniosły mu dodatkowy, ogólnoświatowy rozgłos, a w 2018 roku był nazywany jednym z 50 najbardziej wpływowych psychologów. 

Przełomowe badania

Wszystko rozpoczęło się w 2012 roku, gdy wraz z Maxem Bazermanem ze Szkoły Biznesowej Harvarda, podjął się publikacji wyników z szeregu przeprowadzonych eksperymentów. Dowodziły one, że istnieje sposób na ograniczenie liczby oszustw i wyłudzeń za pomocą bardzo prostego sposobu. Jakiego?

„Stwierdzam, że podane informacje są zgodne z prawdą” – takie określenie zamieszczone na końcu każdego wypełnianego formularza miało zmniejszyć liczbę oszustw. Wyniki tych badań szybko obiegły cały świat, a w konsekwencji, zostały niezwłocznie wdrożone w wielu firmach i instytucjach publicznych.

Rewizja wyniku

Po kilku latach ci sami naukowcy podjęli się sprawdzenia swoich poprzednich badań. Niestety, nie potwierdził się ich nowatorski pomysł na zmniejszenie oszustw. Takie rzeczy czasem się zdarzają i nie ma z tym większego problemu. Jednak inni naukowcy doszukali się sfabrykowanych danych, ułożonych tak, aby poprzeć wcześniej założoną tezę. Okazuje się więc, że przełomowe badanie Dana Ariely było od początku oparte na kłamstwie. Naukowiec zarzeka się, że absolutnie o tym nie wiedział, jednak nie chce podać źródła, z którego pobrał informacje do badań naukowych. Przypadek?