Turcja zmaga się z rosnącą inflacją, której towarzyszy znaczący wzrost cen. W związku z nimi przez kraj przetacza się fala protestów i strajków.
W Turcji ma miejsce fala rewindykacji pracowniczych, która jest konsekwencją drastycznego wzrostu cen wywołanej szalejącą inflacją. W związku z tym w kraju od sześciu miesięcy ma miejsce fala niezadowolenia w postaci protestów i strajków pogłębiając trwający kryzys ekonomiczny.
Skala protestów jest bezprecedensowa przynajmniej od roku 1980, kiedy to Turcja doświadczyła przewrotu wojskowego. Skali protestów nie zmniejszyło znacząco nawet podwyższenie płacy minimalnej o 50% , o którym zdecydował w grudniu prezydent Recep Tayyip Erdogan. Od tej pory wynosi ona 4250 funtów czyli około 280 euro. Z uwagi jednak na szybki wzrost cen na skutek inflacji efekt tych podwyżek szybko został zniwelowany.
Końcem stycznia urząd statystyczny w Turcji po dokonaniu pomiarów stwierdził, że inflacja w w Turcji kształtowała się na poziomie 48,69% w skali rocznej. Niezależni ekonomiści z Enag uzyskali jeszcze większą wartość i twierdzą, że wyniosła ona aż 114,87%.
Strajki wspierane są przez partie lewicowe, co w kraju takim jak Turcja jest nowością. Wszystko to rozgrywa się w szerszym kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich i parlamentarnych, które zaplanowane są na 2023 rok. Trudna sytuacja w kraju powoduje roszady i przesunięcia elektoratu pomiędzy partiami politycznymi. Dotychczas wyborcy mający najniższe dochody w dużej części wspierali islamsko – konserwatywną formację AKP prezydenta Erdogana ze względu na rozbudowany program socjalny. Ostatnie protesty i spontaniczne demonstracje wynikają z rosnących kosztów życia. Miały miejsce w miastach na terenach zamieszkanych przez Kurdów, gdzie występuje wyższy niż w innych regionach kraju poziom bezrobocia. Przenoszące się także do innych regionów kraju protesty są skutkiem postępującego spadku poparcia dla partii prezydenckiej AKP. Wygląda więc na to, że kolejne wybory mogą oznaczać znaczące przetasowania na tureckiej scenie politycznej.