Pandemiczna psychoza covidowa zniknęła już z większości krajów, jednak premier Kanady idzie dalej w zaparte. Polityk postanowił wyrazić się z pogardą i dezaprobatą wobec tych, którzy nie przyjęli eksperymentalnego preparatu.
Justin Trudeau nie kryje się ze swoimi przekonaniami względem osób niezaszczepionych. W wywiadzie dla CBS Radio w programie „The House” stwierdził wprost, że osoby te muszą zaakceptować konsekwencje takiej a nie innej decyzji. Wśród nich wymienił możliwość utraty pracy czy ograniczenia w dostępie do transportu oraz innych usług. W programie powiedział, że był to wybór tych osób i nikt ich nie zmuszał do zrobienia czegoś wbrew ich woli.
W rzeczywistości jednak to twierdzenie niewiele ma wspólnego z rzeczywistością bowiem w Kanadzie jak i w wielu innych państwach objętych covidowym szaleństwem władze na wiele sposobów, w tym w drodze szantażu, usiłowały zmusić obywateli do poddania się tzw. szczepieniu. Jedną z metod było powtarzanie jak mantry hasła o rzekomym narażaniu na niebezpieczeństwo osób siedzących obok w samolocie, pociągu czy autobusie. Narrację tą Trudeau powtórzył we wspomnianym wywiadzie. Takie postawienie sprawy jest, wbrew temu co twierdzi polityk, faktycznym przymusem, choć w „miękkiej” wersji.
Tymczasem organizatorzy Konwoju Wolności, protestu kierowców, który wybuchł początkiem roku w Kanadzie i doprowadził do zablokowania Ottawy i kilku przejść granicznych ze Stanami Zjednoczonymi, zapowiadają wznowienie inicjatywy. Powodem ku temu ma być długi weekend towarzyszący obchodom „Dnia Kanady”. Święto to obchodzone jest 1 lipca w rocznicę powstania i zatwierdzenia kanadyjskiej konstytucji. W tym roku wypada ono w piątek co powoduje, że z tej okazji będzie dłuższy weekend. Na ten czas kilka grup biorących zimą udział w Konwoju Wolności planuje kolejna odsłonę protestów w stolicy kraju Ottawie, które według zapowiedzi mają potrwać przez cały okres letni. Prawdopodobnie rozpoczną się one już 30 czerwca.