Pandemiczne rygory w Chinach. Końca nie widać

Mimo, że w większości krajów pandemia została już odwołana, a restrykcje pozostają najwyżej szczątkowe Chiny kontynuują politykę „zero covid”.

W Państwie Środka covid panuje niepodzielnie a pandemiczne restrykcje są w coraz większym stopniu uciążliwe dla zwykłych mieszkańców chińskich miast w ich codziennym życiu. Komunistyczne władze wprowadziły jakiś czas temu obowiązek poddawania się testom kilka razy w tygodniu, a wobec opornych stosują cały szereg dotkliwych sankcji, łącznie z karą więzienia.

Chiny kontynuują politykę „zero covid” wprowadzając drakońskie przepisy. Są one stanowczo egzekwowane wobec opornych i niepokornych obywateli. Ci, którzy zapominają, bądź świadomie odmawiają wykonywania testów co 2 lub 3 dni ryzykują zatrzymanie oraz więzienie.
Zasadniczo w najludniejszym kraju świata polityka całkowitego zamknięcia pandemicznego została już zniesiona. Część miast jednak wymaga, aby ich mieszkańcy poddawali się testom na koronawirusa 2 lub 3 razy w tygodniu sankcjonując to więzieniem bądź w najlepszym razie grzywną w razie zatrzymania takiego niepokornego obywatela przez państwowe służby.

Chińczycy mają już dosyć terroru pandemicznego i drakońskich obostrzeń. Coraz większa liczba obywateli świadomie lekceważy obowiązek wykonywania testów, a część osób zwyczajnie już o nich zapomina. Zatrzymani przez policję obywatele są na posterunkach pouczani, że ich nieodpowiedzialne zachowanie poważnie wpływa na „pracę rządu w zakresie zapobiegania i kontroli epidemii”. Otrzymują mandat i słyszą z ust funkcjonariuszy, że mają oni nadzieję na aktywną współpracę z rządem w przyszłości. Wielu ponownie zatrzymanych z powodu niewykonania testu recydywistów ponosi konsekwencje dużo większe niż wyrażenie publicznej samokrytyki.

Sankcje są bolesne. Najniższy mandat to kwota o równowartości 70 euro. Zatrzymanym może grozić ponadto 10 dni aresztu a także umieszczenie nazwiska na czarnej liście w chińskim systemie kredytu społecznego. Dotkliwe restrykcje wprowadzono nie tylko w Pekinie i Szanghaju, ale też w wielu innych miastach. W niektórych dochodzi nawet do otwartego buntu części ich mieszkańców.