Pewna grupa blogerów zrzeszona wokół bezpieczeństwa komputerowego postanowiła sprawdzić, czy można włamać się do takich sex zabawek. I co tu dużo mówić, poszło im to bardzo szybko!
Wibrator sterowany z telefonu
Zabawki erotyczne to gadżety stare jak świat, jednak nowoczesna technologia wyniosła je na wyższy poziom. Kiedy podłączysz je do smartfona, możesz bezpośrednio z telefonu sterować jej zachowaniem. W efekcie tempo i intensywność wibracji będzie zależeć od osoby, która steruje smartfonem. Można więc powiedzieć, że korki analne czy właśnie wibratory mają zupełnie nową, ale wciąż intymną odsłonę. I wszystko pięknie, tylko zbyt łatwo jest się do nich włamać.
Włamania do centrum sterowania
Blogerzy kupili więc takie erotyczne zabawki i posiłkując się specjalnymi programami, zaczęli szukać dziur w jego zabezpieczeniach. Już na samym początku ze zdziwieniem odkryli, że lwia cześć tego typu urządzeń ma jedynie czterocyfrowe PIN-y zabezpieczające. Na dodatek, większość użytkowników nie zmienia ustawień fabrycznych, więc wystarczy popularny kod 0000 albo 1234.
Potem przeszli do działania, przechadzając się ulicami Berlina i wyszukując konkretnych urządzeń za pomocą swoich telefonów. Nie musieli długo szukać, czy trzeba dodawać, że z włamaniem również nie mieli problemów? Oczywiście nie dokonali faktycznych włamań na te urządzenia, jednak swoim działaniem chcieli pokazać, jak prosto jest się dostać do takiej zabawki erotycznej.
Pierwsze pozwy
Tego typu „inteligentne” seks zabawki to niezła baza wiedzy dla producentów. Okazało się, że już w 2017 roku, firma We-Vibe 4 Plus nagrywała i przechowywała informacje o intymnych sytuacjach swoich użytkowników. Nie trzeba było więc długo czekać na pierwsze pozwy przeciwko producentom takich urządzeń.
Od tego czasu rozwiązania technologiczne zrobiły ogromny skok, jednak jak widać, producentom seks zabawek bardziej zależy na intensywności doznań niż zabezpieczeniach przed hakerami. I nic nie wskazuje na to, aby miało się to zmienić w najbliższym czasie.