Polski duchowny ks. prof. Dariusz Oko nie będzie dłużej ścigany przez niemiecki wymiar sprawiedliwości. Tym samym wydany rok temu na księdza wyrok nakazowy stracił moc, a duchowny może bez przeszkód prawnych wydać w Niemczech swoją książką opisującą skalę przestępstw pedofilskich w kościele katolickim.
Ksiądz Dariusz Oko był ścigany w związku z publikacją swojego artykułu w piśmie naukowym „Thelogisches”, za co groziło mu nawet 5 lat więzienia. Sprawa wywołała falę oburzenia w Polsce, a samego oskarżonego wsparły na różne sposoby tysiące Polaków a także Stowarzyszenie Prawników Ordo Iuris. Po oddaleniu oskarżenia nic nie stoi teraz na przeszkodzie, aby artykuł polskiego duchownego był szerzej publikowany. Ponadto ksiądz może teraz bez problemów wydać w Niemczech swoją książkę „Lawendowa mafia”, której proces sądowy tylko przysporzył większej popularności i rozgłosu. W efekcie informacje w niej zawarte mogą dotrzeć docelowo do jeszcze większego grona czytelników. Do przetłumaczenia oraz jak najszybszego wydania książki w Niemczech wzywał już kilkukrotnie polskiego autora znany na świecie kardynał Gerhard Müller.
Powód oskarżenia
Batalia sądowa księdza Oko zaczęła się od donosu niemieckiego księdza Wolfganga Rothe, który głośno lobbuje na rzecz organizacji LGBT oraz wprowadzenia zmian w moralności katolickiej. Domagał się on przed sądem orzeczenia winy Polaka i pewny siebie przyznał, że nie widzi innej możliwości jak wyrok skazujący. Po tym jak zapadło przeciwne orzeczenie niemiecki ksiądz wyszedł z sali rozpraw mocno niezadowolony. Pogardliwie miał opowiadać mediom o „polskim batalionie”, który odmawia różaniec pod salą rozpraw.
Rozprawa
W trakcie rozprawy prowadząca sprawę sędzia zdecydowała się na odczytanie w całości artykułu autorstwa księdza Oko, twierdząc jednocześnie, że nie kwestionuje zawartych w nim wyników badań na temat kryjącej pedofilii siatki homoseksualnej znajdującej się wewnątrz struktur Kościoła. Jedyne zastrzeżenie jakie miał sąd to użycie ostrego sformułowania „pasożyt”, które w jego opinii mogło być zastąpione pojęciem, które u niemieckiego czytelnika nie budziłoby jednoznacznie negatywnych historycznych skojarzeń.
Wobec takiego a nie innego rozwoju sytuacji oskarżyciel odpuścił i zgodził się na odstąpienie od pozwu pod warunkiem, że pozwany wpłaci dobrowolnie kwotę 3000 euro na rzecz funduszu ofiar przestępstw. Taka też była ostateczna cena za zakończenie sprawy i umożliwienie publikacji w Niemczech książki bez przeszkód.
Po wyroku
Choć prawnicy Ordo Iuris byli gotowi na długą batalię o to, aby prokurator odstąpił nawet od tej wpłaty, to jednak ksiądz Oko przystał na taką propozycję ugody, co umożliwiło zakończenie sprawy. Podkreślił, że „chętnie” wesprze wskazaną kwotą 3000 euro ofiary przestępców seksualnych, bowiem to w ich imieniu toczy od wielu lat batalię z „lawendową mafią” wewnątrz kościoła. Na koniec przyznał, że jest zadowolony z wyroku, bowiem cała ta budząca ogromne kontrowersje sprawa toczyła się przede wszystkim o prawo do mówienia prawdy.
Liczne media, zarówno w Polsce jak i Niemczech podając kwotę wpłaty podkreślają, że został skazany polski duchowny, ksiądz Dariusz Oko. Z tych twierdzeń uporczywie kolportowanych przez media nic nie jest prawdą bowiem skandaliczny nakazowy wyrok z ubiegłego roku stracił moc, zarzut rzekomego „podżegania do nienawiści” został wycofany a wszelkie zastrzeżenia odnośnie publikowanych przez księdza artykułów na temat „lawendowej mafii” uznane zostały za bezpodstawne. Ideologiczny „postępowy” lewicowy front doznał więc w tym przypadku kompletnej porażki na całej linii.