Estonia przeprowadzi masową akcję likwidowania na swoim terytorium posowieckich pomników. Tak zadecydował rząd w Tallinie.
Zgodnie z przyjętymi przez rząd estoński regulacjami pomniki będące pozostałością po czasach Związku Radzieckiego znikną z przestrzeni publicznej w tym kraju tak szybko jak to tylko będzie możliwe. Decyzję tą, cytowaną między innymi przez estoński portal err, ogłosiła we czwartek 4 sierpnia premier kraju Kaja Kallas. Szefowa rządu zaznaczyła, że dokładne terminy usuwania niechcianych monumentów będą zależały od prac logistycznych.
Polityk w swoim wystąpieniu podała przykład czołgu T-34, który dotąd stoi w Narwie niedaleko granicy z Rosją. Wskazała, że czołg jest bronią służącą do zabijania a nie jest w żaden sposób formą upamiętnienia, dodała, że takie same czołgi zabijają dziś ludzi na ukraińskich ulicach.
Premier wskazała, że ponieważ Narwa nie da rady zrobić tego samodzielnie, a w kwestii tego radzieckiego czołgu narastają w regionie napięcia społeczne, państwo estońskie i rząd muszą wziąć na siebie decyzję o demontażu i przeniesieniu tego i podobnych pomników mających jedynie wartość symboliczną.
Serwis err podał, że na terenie Estonii jest obecnie między 200 a 400 poradzieckich pomników. W kontekście tych, które stoją na prywatnym terenie decyzje związane z ich zdemontowaniem i sam demontaż mogą być podjęte przez właścicieli posesji.
W przeszłości Estonia była świadkami protestów związanych z przenoszeniem pomników radzieckich. W 2007 roku wybuchły silne protesty po tym jak z centrum jednego z miast usuwano i przenoszono w inne miejsce Pomnik Wyzwolicieli Tallina lub inaczej Brązowego Żołnierza. Można się spodziewać, że obecnie także będą w związku z całą akcją wybuchały protesty z uwagi na to, że Estonia zamieszkiwana jest przez znaczącą mniejszość rosyjską, która może być przeciwna zmianom.
Podobną akcję prowadzi już sąsiednia Łotwa, na której do połowy listopada ma z przestrzeni publicznej zniknąć 69 monumentów gloryfikujących Związek Radziecki.