Ceny energii drastycznie w górę

Wiele osób nie wierzyło, że skutki socjalnej polityki rządu PiS objawią się w szybko rosnącej inflacji. Tak się jednak dzieje i z miesiąca na miesiąc możemy obserwować zauważalne wzrosty cen rozmaitych artykułów. Było więc kwestią czasu, aż w górę pójdą ceny surowców energetycznych oraz samej dostarczanej do odbiorców energii.

Właśnie pojawiły się, na razie nieoficjalne, informacje na temat skali czekających nas podwyżek cen energii. Tych danych wielu się bało nie będąc pewnym jutra. Radio Zet nieoficjalnie poznało skalę planowanych podwyżek i poinformowało, że w najbliższy piątek 17 grudnia Urząd Regulacji Energetyki otwarcie ogłosi wzrost cen energii dla indywidualnych odbiorców. Ma on wynieść około 20%. Taki poziom wynegocjował prezes Urzędu Regulacji Energetyki z firmami energetycznymi. Podwyżki cen prądu dodatkowo obciążą budżety domowe Polaków, którzy i tak już zmagają się z szalejąca drożyzną wywołaną inflacją, którą zafundował im rząd swoją polityką rozdawnictwa oraz masowym dodrukiem pustego pieniądza.

Wzrost cen prądu o 20% to jednak nie wszystko, bowiem w górę idą także ceny gazu i to o aż 40% w sytuacji gospodarstw, które wykorzystują to paliwo do ogrzewania. W przypadku tych, którzy jedynie używają gazu do kuchenek podwyżka wyniesie średnio 10%. Wniosek o taki poziom podwyżek złożyć miała spółka PGNiG Obrót Detaliczny. Według nieoficjalnych informacji nowe taryfy wejdą w życie od nowego roku.

To wszystko ma miejsce w czasie, kiedy inflacja osiągnęła już rekordowo wysoki poziom licząc od początku XXI wieku. Wszystkie podwyżki kumulują się więc w jednym czasie. Inflacja na poziomie wyższym niż obecnie ostatni raz odnotowana została w grudniu 2000 roku i wynosiła 8,5%. Było to jednak maksimum, gdyż już w styczniu 2001 roku spadła do poziomu 7,4% i był to dotychczas jej najwyższy wskaźnik od przełomu wieków. W listopadzie bieżącego roku odnotowano jednak już inflację na poziomie 7,7% więc niniejszym pobity został rekord sprzed 20-tu lat. Wszystko wskazuje na to, że to nie koniec. Nawet prezes NBP nie ukrywa już, że to tylko przejściowe problemy.