W partii rządzącej wciąż są mile widziani dawni współpracownicy PRL-owskiej Służby Bezpieczeństwa. Ogłoszono właśnie, że jeden z nich, Kazimierz Kujda, obejmie funkcję szefa gabinetu Jacka Sasina.
Prominentny działacz partii Prawo i Sprawiedliwość po krótkiej „banicji” i nieobecności w życiu publicznym wraca do łask. Jak podał portal salon24.pl Kujda ma zająć stanowisko szefa gabinetu politycznego Jacka Sasina, ministra aktywów państwowych.
Kujda skazany został na polityczną banicję zaledwie w 2019 roku, kiedy to na jaw wyszły informacje o jego współpracy z PRL-owskimi Służbami Bezpieczeństwa. Wygląda więc na to, że wydany wówczas partyjny „wyrok” trwał tylko 3 lata i szefostwo partii uznało, że jej usunięty wówczas w niesławie może wrócić, a elektorat PiS już zdążył o niechlubnych faktach z jego przeszłości zapomnieć.
Przed odejściem Kujda był 10 lat prezesem zarządu spółki Srebrna, a także prezesem Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Znalazł się także jako jeden z członków powołanej przy prezydencie Narodowej Rady Rozwoju. Od lat jest niezmiennie jednym z najbardziej zaufanych współpracowników prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
W 2019 roku media obiegła wiadomość o tym, że Kazimierz Kujda to były tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa, który ot 1979 roku działał zarejestrowany pod pseudonimem „Ryszard”. Z akt wynika, że ówczesna bezpieka oceniła go jako „sumiennego i pracowitego”. Po wypłynięciu na światło dzienne tych kłopotliwych dla Prawa i Sprawiedliwości informacji, działacz został skazany na polityczne wygnanie przez swoje własne środowisko. Musiał ustąpić ze wszelkich zajmowanych oficjalnie funkcji.
Wówczas o jego przeszłości negatywnie wypowiadali się czołowi politycy PiS-u na czele z Jackiem Sasinem, u którego ma on teraz pracować. Wszyscy zgodnie twierdzili, ze jest czymś nagannym aby zatajać, wypierać się i nie ujawniać prawdy o swojej agenturalnej przeszłości. Ten sam Jacek Sasin, który trzy lata temu nie wyobrażał sobie, aby Kujda należał do środowiska PiS, teraz nie widzi problemu by go zatrudniać jako szefa swojej kancelarii politycznej.