W dobie unijnego eko – szaleństwa kilka krajów członkowskich wyraża aktywny sprzeciw. Polski premier jednak bynajmniej nie zamierza zawracać z obranej drogi.
Mateusz Morawiecki nie ma najmniejszego zamiaru bronić Polaków przed opłakanymi skutkami unijnej oderwanej od rzeczywistości polityki klimatycznej, pomimo tego, że część krajów unijnych otwarcie przeciwstawia się pomysłom eurokratów. Pięć z nich domaga się opóźnienia wdrażania zakazu sprzedaży samochodów spalinowych na terytorium UE, który ma wejść w życie w 2035 roku. Ten wewnętrzny bunt to już kolejny „wyłom” z przyjętego przez parlament europejski zakazu.
Sprzeciw wobec zakazu
Reuters donosi, że Włochy, Portugalia, Słowacja, Bułgaria i Rumunia domagają się, aby oddalić w czasie o pięć lat perspektywę zakazu sprzedaży nowych samochodów spalinowych. Tak wynika z treści dokumentu wypracowanego przez polityków tych państw, na który powołuje się agencja. Wiadomo też, że przeciwne radykalnym unijnym pomysłom w tym zakresie są też Niemcy. Nie jest jednak ostatecznie jasne, czy są one całkowicie przeciwne tym rozwiązaniom, czy też, podobnie jak pozostała piątka krajów, chcą jedynie przesunąć go w czasie na późniejsze lata.
W tej sytuacji polski rząd zachowuje całkowity milczenie, co może tylko oznaczać jego pełną zgodę na unijny dyktat w kwestii samochodów spalinowych. Prawdopodobnie politycy z rządu warszawskiego uznali, że nie ma sensu się sprzeciwiać bo sprawa jest przesądzona.
Reuters podaje, że pięć unijnych krajów zaproponowało w swoim dokumencie zmianę harmonogramu ograniczania emisji CO2 w branży motoryzacyjnej. Do roku 2035 miałoby ono wynieść 90% a nie jak zakładano wcześniej 100%. Tym samym termin wprowadzenia całkowitego zakazu przesunął by się o pięć lat w przód, do roku 2040. W dokumencie podkreślono, że należy opracować „odpowiednie i dostosowane do potrzeb okresy przejściowe”. Jeden z bułgarskich polityków cytowanych przez agencję miał stwierdzić, że unijna polityka klimatyczna musi uwzględniać szereg czynników takich jak te gospodarcze oraz społeczne. Ponadto w ostatnich dniach minister finansów Niemiec Christian Linder wydał oświadczenie, że jako największy unijny rynek samochodowy RFN nie poprze projektowanego przez UE zakazu.
Kolejne prace legislacyjne UE
Decyzja o wprowadzeniu unijnego zakazu przegłosowana została w europarlamencie 8 czerwca bieżącego roku. Dyrektywa zakłada wygaszanie rynku samochodów spalinowych do momentu wejścia w życie całkowitego zakazu ich sprzedaży w roku 2035. W kolejnych latach w całej UE sprzedawać będzie można jedynie samochody bezemisyjne czyli elektryczne.
Początkiem maja ENVI, Komisja Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności zaledwie kilkoma głosami przyjęła projekt rozporządzenia nakładający na producentów obowiązek redukcji emisji wśród sprzedawanych samochodów o 25% w roku 2025 względem poziomu z 2021 roku. W 3030 roku redukcja ta miała osiągnąć poziom55% a ostatecznie w 2035 – 100%.
Dokument ten zaostrzył więc wcześniejsze unijne plany jakie miała Komisja Europejska. Przewidywały one w 2025 roku redukcję jedynie o 15%. Bardziej stanowcze kroku podjęto już w lipcu ubiegłego roku w ramach szerszej inicjatywy tworzenia tzw. pakietu klimatycznego. Data 2035 została przyjęta przy założeniu, że nowe samochody poruszają się po drogach przez okres między 10 a 15 lat. Ponieważ eurokraci chcą uzyskać zerową emisje we wszystkich sektorach do roku 2050 to data 2035 stanowi ostatni moment, kiedy można zdaniem EU wstrzymać produkcję aut zasilanych paliwami płynnymi aby zdążyć z realizacją zamierzonych planów.
W tym tygodniu ministrowie z państw członkowskich mają podjąć decyzję i uzgodnić ostatecznie swoje stanowisko zanim rozpoczną się negocjacje nad ostateczną wersją unijnego zakazu.
Wyjątki od zakazu
Już jednak wiadomo, że od regulacji będą wyjątki od zakazu. Dotyczyć one mają pojazdów luksusowych, co ujęto w słynnej już tzw. „poprawce Ferrari”. Zakłada ona, że marki takie jak Ferrari czy Lamborghini mogłyby dalej być produkowane i sprzedawane w wersji spalinowej. Wyjątek miałby dotyczyć też kilku innych innych producentów spoza Włoch. Postawiono jednak warunek, że produkcja i sprzedaż takich pojazdów nie może w skali Europy przekroczyć 10 tysięcy sztuk. Uznano bowiem, że małoseryjne samochody mniej zatrują środowisko porównując do innych marek, które są masowo produkowane. Ponadto co do zasady nie są to pojazdy do użytku codziennego. „Poprawkę Ferrari” europarlament ma głosować 28 czerwca.
Inny wyjątek od zakazu ma dotyczyć producentów sprzedających rocznie do tysiąca aut spalinowych. Nie będą oni w ogóle objęci jakimkolwiek zakazem. Podobnie rzecz ma się z pojazdami specjalnymi jak karetki pogotowia czy wozy straży pożarnej.
Głosy sprzeciwu wobec unijnym pomysłów płyną także z grup branżowych takich jak np. Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów. Podkreślają oni między innymi, że nie jest pewne, że do czasu wprowadzenia ewentualnego zakazu uda się zapewnić odpowiednią ilość ładowarek i punktów ładowania ogniw paliwowych, dzięki którym samochody będą mogły być sprawnie i szybko ładowane.