Szefowa Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen przedstawiła swoje kolejne pomysły równościowe. Chce parytetów płci w zarządach europejskich firm.
Swoją koncepcję eurokratka nazywa tłuczeniem szklanego sufitu. Chce nowymi regulacjami narzucić firmom działającym w Europie wprowadzenie parytetów płci w ich zarządach. Oznacza to, że polityk chce, aby w doborze kandydatów na stanowiska w zarządzie kierować się kryterium płci zamiast kompetencji danej osoby. Stanowi to ewidentne wywrócenie i postawienie na głowie obowiązującego od wielu dekad porządku.
Z poziomu krajowego na unijny
Choć takie rozwiązania pojawiły się już w niektórych państwach na poziomach krajowych, to jednak narzucanie takich „porządków” w imię tzw. „równości” na szczeblu całej UE jest sporym nieporozumieniem. Mimo, że nie przemawiają za tym żadne argumenty merytoryczne to sama unia wraz z Komisja Europejską lubią czuć się użyteczne i dlatego usilnie pokazują, że robią coś w celu mylnie rozumianego „postępu”.
Jak podkreśliła szefowa KE celem regulacji jest zwiększenie udziału kobiet zasiadających w zarządach firm na terenie Unii Europejskiej. We wtorek 8 czerwca kompromis w tej sprawie mieli ogłosić negocjatorzy z wszystkich 27 unijnych państw oraz Parlamentu Europejskiego.
Okazuje się, że negocjacje w tejże sprawie trwały przez 10 ostatnich lat, od 2012 roku. Szefowa KE twierdzi, że przyjęcie rozwiązań „równościowych” pozwoli dostać się „wykwalifikowanym kobietom” na kierownicze stanowiska na równych zasadach. Zgodnie z zapisami unijne kraje mają zostać zobowiązane, aby do czerwca 2024 roku wdrożyć zasadę 40% kobiet w zarządach spółek giełdowych. W części państw minimalny próg ma wynieść 33%, czyli 1/3. Wraz z budzącymi zastrzeżenia przepisami ma zostać wprowadzony system kar dla firm, które nie będą przyjętych parytetów stosować.
Czy to potrzebne?
Na chwilę obecną tylko 9 unijnych krajów posiada przepisy odnośnie równości płci w zarządach spółek. Za 2 lata zasady te mają objąć wszystkich, o ile pomysły te nie zostaną zablokowane. Wydaje się, że wprowadzanie na siłę odgórnie równości płci jest niepotrzebne, bowiem jak podał Europejski Instytutu ds. Równości Kobiet i Mężczyzn odsetek kobiet w zarządach europejskich spółek giełdowych od 2010 roku naturalnie wzrósł z 11,9% do obecnego poziomu 31,3%. Podjęta inicjatywa jest więc w zasadzie zbędna skoro w sposób naturalny odsetek ten rośnie i jest tylko kwestią kilku najbliższych lat aż samoistnie osiągnie proponowany w nowych regulacjach poziom jeśli dotychczasowe tempo jego wzrostu zostanie utrzymane.