Niespokojnie zrobiło się na Bałkanach w rejonie granicy Serbii i Kosowa. Doszło do serii wystrzałów z broni automatycznej.
Po latach względnego spokoju wraca ryzyko wznowienia konfliktu między Serbią a separatystycznym regionem Kosowo, które uznane zostało za niepodległe państwo. Po serii wystrzałów na pograniczu prezydent Serbii wydał oświadczenie.
Do serii strzałów z broni maszynowej doszło w niedzielę 31 lipca. Niemal natychmiast w związku z tym w całym regionie zawyły syreny alarmowe. Przyczyną incydentu było prawdopodobnie zamknięcie przez policję z Kosowa punktu granicznego w miejscowości Brnjak położonej w północnej części kraju. W związku z tymi wydarzeniami, które wywołały niepokój wśród mieszkańców regionu wieczorem tego samego dnia przemówienie wygłosił serbski prezydent.
Około 8:15 rano w niedzielę kosowscy policjanci zamknęli jeden z granicznych punktów kontrolnych blokując tym samym ruch towarowy oraz pasażerski. Posunięcie to wywołało oburzenie wśród Serbów. W odpowiedzi na niepokoje na granicę wysłano kosowskie siły porządkowe wyposażone w broń automatyczną.
Pojawiły się pogłoski o tym, że serbskie wojsko weszło na terytorium Kosowa, jednak stanowczo zdementowało Ministerstwo Obrony Serbii wydając odpowiednie oświadczenie. Dodało także, że wbrew nieprawdziwym informacjom nie doszło też do żadnych starć serbskiej armii z milicją z Kosowa.
Mimo tych zapewnień w północnej części zamieszkanej w większości przez Serbów Kosovskiej Mitrovicy uruchomiono przeciwlotnicze syreny alarmowe, a mieszkańcy zaczęli ustawianie barykad drogowych na wąskich odcinkach w miejscowości Rudare, a także na szosie Pristina-Leposavić i w pobliżu miasta Zvecan.
Po tym jak separatystyczny region serbski Kosowo z pomocą państw zachodnich ogłosił niepodległość stosunki z Serbią były napięte, jednak z czasem udało się wypracować kruche porozumienie. Każdy taki incydent jednak może na nowo zaognić sytuację w tym regionie i stać się zarzewiem większego konfliktu.