Mieszkańcy Pekinu szturmują sklepy obawiając się scenariusza z Szanghaju

Mieszkańcy chińskiej stolicy masowo szturmują sklepy w obawie przed powtórzeniem się scenariusza z Szanghaju.

Od jakiegoś czasu wydłużają się kolejki w sklepach w Pekinie. Mieszkańcy robią zakupy na wypadek, gdyby władze zdecydowały się na krok w postaci ogłoszenia totalnego lockdownu. W kraju bowiem kontynuowana jest nadal polityka „zero zakażeń”, co powoduje panikę wśród mieszkańców miast, gdzie pojawiają się jeszcze przypadku covid. Widząc co się dzieje od ponad miesiąca w Szanghaju, mieszkańcy Pekinu obawiają się przymusu surowej izolacji. Aby zapewnić sobie zapasy żywności i innych niezbędnych artykułów na wypadek zamknięcia w domu masowo ruszyli na zakupy.

Szanghaj nadal zamknięty

Nikt z mieszkańców chińskiej stolicy nie chce się znaleźć w takiej sytuacji jak wspomniany Szanghaj. Od miesiąca obowiązują tam ścisłe zasady izolacji, w efekcie których 25 milionów mieszkańców tej metropolii pozostaje zamkniętych w domach. Opustoszałymi ulicami mogą poruszać się tylko dostawcy internetowych zamówień dostarczający mieszkańcom żywność i inne produkty bezpośrednio pod wskazane adresy.

Widmo zamknięcia nad Pekinem

Niestety wiele wskazuje na to, że Pekin może stać się kolejnym miastem gdzie te drakońskie restrykcyjne zasady zostaną wprowadzone. Widmo totalnego lockdownu nad Pekinem wisi, choć w ostatnich dniach w całej stołecznej metropolii rejestruje się tylko kilkadziesiąt przypadków covid na dobę. Ponieważ jednak chińskie władze, najwyraźniej chcąc za wszelką cenę uzyskać pretekst do przywrócenia drakońskich przepisów w kolejnych miastach, przystąpiły z dniem 25 kwietnia do akcji masowego testowania mieszkańców, a to nieuchronnie doprowadzi do drastycznego wzrostu statystyk. Do tej pory covid miał zostać wykryty już w 11 dzielnicach chińskiej stolicy.

W liczącym 22 miliony mieszkańców Pekinie gęstnieje atmosfera niepewności. Wydaje się, że w związku z masowymi testami zamknięcie miasta jest tylko kwestią czasu. Obawy przed przymusowym zamknięciem w domach wywołały wzmożoną fale zakupów w sklepach, czego widocznym przejawem są długie kolejki wychodzące nawet na ulice. Póki co sklepy są zaopatrywane na bieżąco, jednak nie wiadomo jak długo tak będzie, bowiem w każdej chwili może przyjść odgórna decyzja o zamknięciu miasta, a skutkiem tego będzie z pewnością zakłócenie lub nawet zerwanie łańcuchów dostaw.

Masowe testowanie dla podbicia statystyk

Kolejki w stolicy tworzą się też przed porozstawianymi namiotami, w których wykonuje się obowiązkowe testy. Zgodnie z zarządzeniem władz muszą one być wykonywane minimum 3 razy w tygodniu. To właśnie wyniki tych masowych testów są dla władz wyznacznikiem do podjęcia decyzji o zamknięciu Pekinu. Widać więc, że pomimo jawnej kompromitacji polityki testowania i dowodów naukowych, że testy niczego wiarygodnie nie wykazują, to chińskie władze brną dalej w tym kowidowym amoku ile się tylko da nie oglądając się na dezorganizację życia zwykłych ludzi.

W niektórych dzielnicach, gdzie wykryto pojedyncze przypadku covid już zabroniono ludziom wychodzenia z domów. W Szanghaju takie podejście doprowadziło do tego, że w ciągu pięciu tygodni zaczęło brakować w mieście jedzenia, a także leków oraz miejsc w szpitalach, wskutek czego sytuacja stała się dramatyczna.

Podobnie nieciekawa sytuacja ma miejsce w Kantonie, gdzie po wprowadzeniu masowych badań i wykryciu nietypowego przypadku zakażenia odwołano wszystkie loty. Na masowe testowanie skierowano tam 5,6 spośród 19 milionów mieszkańców aglomeracji.

Skala kowidowych ograniczeń w kraju

Generalnie w całych Chinach różnego rodzaju restrykcje o różnym stopniu nasilenia obowiązują w 46 miastach wpływając łącznie na 343 miliony mieszkańców. Mają miejsce także liczne nadużycia. Przykładem może być północny rejon Chin, gdzie miejscowe władze pozamykały mieszkańców w mieszkaniach instalując na drzwiach ich mieszkań damki z metalowymi prętami, które następnie podłączono do alarmu. Takie drastyczne rozwiązanie potępiły nawet władze najwyższego krajowego szczebla.