Charge d’affaires Białorusi wezwany do polskiego MSZ

Na czwartek 4 sierpnia do polskiego MSZ wezwany został Charge d’affaires Białorusi, gdzie został mu przekazany protest i żądanie uwolnienia Iryny Słaunikawej.

Wezwanie do MSZ i reakcja resortu

Oprócz dziennikarki od lat związanej z TVP, która jest przetrzymywana na Białorusi żądanie to dotyczy także innych osób, które bezprawnie pozbawiono wolności, w tym także przewodniczącego Związku Mniejszości Polaków na Białorusi, Andrzeja Poczobuta.

Wiceszef MSZ Marcin Przydacz publicznie wyraził oburzenie w związku z tym iż w sposób nieakceptowalny, łamiący prawa człowieka i wolność prasy skazana została na 5 lat kolonii karnej dziennikarka Iryna Słaunikowa.

W związku z wyrokiem do polskiego MSZ na „dywanik” wezwany został charge d’affaires Białorusi, któremu wręczono na piśmie stanowczy protest wraz z żądaniem uwolnienia dziennikarki oraz innych przetrzymywanych bezprawnie osób na czele z Andrzejem Poczobutem.
Przydacz zaznaczył, że w związku z tym podjęte będą też w najbliższej przyszłości także inne działania dyplomatyczne na arenie międzynarodowym za pośrednictwem Unii Europejskiej a także kanałów bilateralnych. O krokach tych jednak resort dyplomacji będzie informował po ich zakończeniu.

Przydacz podkreślił, że trudno jest ocenić kiedy te podejmowane wysiłki, polskie oraz międzynarodowe, przyniosą realne efekty z uwagi na opresyjną politykę władz białoruskich wobec swoich obywateli, która nie zmienia się pomimo wprowadzania kolejnych pakietów sankcji na Białoruś.

Dziennikarka TVP skazana

We środę 3 sierpnia białoruski Sąd Obwodowy w Homlu skazał dziennikarkę TVP Irynę Słaunikawą na 5 lat kolonii karnej w związku zarzutem „stworzenia formacji ekstremistycznej”. Tego samego dnia wieczorem premier Morawiecki odnosząc się do wyroku stwierdził, że spotka się on ze stanowczą i natychmiastową reakcją Polski „na szczeblu międzynarodowym” i dodał, że polecił już resortowi dyplomacji podjęcie zdecydowanych działań.

Skazana dziennikarka Iryna Słaunikawa jest od 15 lat związana z TVP po tym jak wcześniej była związana ze stacją Biełsat. Służby białoruskie zatrzymały ja wraz z mężem na lotnisku w Mińsku podczas ich powrotu z wakacji. Oboje skazano na 15 dni aresztu pod zarzutem zamieszczania w serwisie Facebook „treści ekstremistycznych”. Jest to o tyle nielogiczne, że zarzuty dotyczą treści nadawanych przez Biełsat w czasach kiedy stacja ta nie była uważana za ekstremistyczna. Zatrzymana dziennikarka już od ponad 10 lat nie pracuje dla Biełsatu a pracuje dla TVP, co podkreśla jej adwokat oraz ojciec.

Zarzuty i proces

Stacja wydała komunikat, w którym podkreślono, że nie jest do końca jasne co zostało przez sąd uznane za formację „ekstremistyczną”, ponieważ posiedzenia sądu odbywały się za zamkniętymi drzwiami, w związku z czym zobowiązano adwokata i jej rodzinę do nieujawniania informacji na temat przebiegu procesu. O takim trybie zadecydował przewodniczący składu orzekającego sędzia Mikałaj Dola, który w przeszłości skazywał już opozycjonistów aresztowanych w związku ze „sprawą Cichanouskiego”.

Skąpe informacje rzucające odrobinę światła przekazał jedynie ojciec dziennikarki wskazując, że na Białorusi formacjami „ekstremistycznymi” można nazwać w zasadzie wszystko, o ile jest to wygodne dla władz. Ojciec skazanej podkreśla, że Iryna skazana została za „normalną pracę dziennikarską i, zapewne, swoją postawę”. Dyrektor Biełsat TV Agnieszka Romaszewska-Guzy poinformowała o złożeniu do Komisji Europejskiej petycji dotyczącej objęcia sankcjami osób odpowiedzialnych za łamanie na Białorusi praw człowieka.

Jak podała Biełsat TV dziennikarka po odbyciu kary 15 dni aresztu za wykroczenia zamiast zostać zwolniona usłyszała zarzuty karne z artykułu 342 białoruskiego KK, czyli Organizacji i przygotowania akcji rażąco naruszających ład publiczny lub czynnego w nich udziału oraz 361 KK, który mówi o utworzeniu formacji ekstremistycznej bądź udziały w niej. Cały proces zaczął się 23 czerwca a wyrok wydano po zaledwie pięciu posiedzeniach. Jeszcze zanim się zaczął obrońcy praw człowieka uznali dziennikarkę za więźniarkę polityczną.

Dyrektor Biełsatu Agnieszka Romaszewska-Guzy skomentowała przebieg procesu i jego utajnienie jako typową praktykę sądowniczą stosowaną obecnie na Bialorusi. W takich realiach nikt nie wie o co skazany jest oskarżony i za co jest sądzony, ani o szczegółach związanych z materiałem dowodowym. Dodaje, że są to dokładnie te same praktyki jakie stosowano w czasach stalinizmu.